Opowiem Wam dzisiaj historię(...)
Jest 01.09.1993 roku... Ona mała, przestraszona, ubrana w białą bluzeczkę i granatową spódniczkę pierwszy raz idzie z mamą do szkoły... Z klasy zna kilka osób - chodzili razem do przedszkola... Mimo tego czuła, że góra, którą musiała codziennie pokonywać w drodze do tego miejsca, coś znaczy... Ale co?
Podstawówka
nie była miejscem, do którego chętnie chodziła... Nie lubiła swoich rówieśników i nie chciała z nimi przebywać. Czasem, razem z Siostrą i Mamą siadały i uczyły się dziergać na drutach, ale chyba zakończyło się to na szaliku i opasce dla lalki... Jakiś czas temu odszedł tata - odszedł, to dużo powiedziane. On po prostu zniknął. Codziennie bała się, że i mama ją zostawi... Pomagała muzykoterapia - szczególnie, kiedy miała zasnąć... Ale znalazła ukojenie swoich rozterek: zaczęła pleść bransoletki... Potrzebowała tylko muliny, agrafki i koniecznie jeansów - były sztywne i dobrze przytrzymywały pracę w jednym miejscu. Pierwsze supełki pokazała jej koleżanka, reszty nauczyła się sama... W przerwach między lekcjami siadała w korytarzu pod salą i plotła nie zważając uwagi na nic... Nawet dziury na kolanie prawej nogawki większości spodni nie stanowiły dla niej znaczenia...
To moje bransoletki, które niedawno wyjęłam z dna kartonu z piwnicy ;) Ta w paski niebiesko zielono pomarańczowa, to moja pierwsza w życiu, dacie wiarę? |
Gimnazjum
Ponieważ dobrze się uczyła i nie było z nią większych problemów, to dostała się do jednego z najlepszych (wówczas) gimnazjów w Gdyni - była pierwszym rocznikiem idącym nowym programem, więc jej pokolenie było nazywane królikami doświadczalnymi (później gimbazą)... W końcu była szczęśliwa! Do szkoły jeździła autobusem, musiała pamiętać o bilecie miesięcznym... Świetna klasa, nowa szkoła i nowa ONA... Zaczęły się imprezy (wiadomo co za tym idzie) i skończył się czas na plecenie... Ale jej palce nie chciały tak po prostu przestać ćwiczyć... Rozkręciła się w grze na gitarze - teraz to ona była jej deską ratunkową w kryzysowych sytuacjach. To właśnie na niej wyżywała swoją złość, to przy jej muzyce płakała...
Ta czapka to nie moja pierwsza, a raczej najnowsza ;) Wzorowałam się na postaci Karoliny (Magdalena Różdżka) ze zwiastuna "Listy do M 3" |
Liceum
Tu nie miała żadnych problemów - znów nowe osoby, ona mądrzejsza, nadal gitara była z nią w dobrych i złych chwilach. Miała mnóstwo szkolnych znajomych, ale oprócz nich miała także przyjaciół z podwórka - z którymi trzymała się najbardziej... Okazało się, że profil biologiczno - chemiczny to była pomyłka! Z biologii ledwo dawała radę... Jednak wychowawczyni z gimnazjum miała rację mówiąc, że "ma matematyczne myślenie"...
Studia
To był czas ogromnych wyzwań, dużej mobilizacji - ale tu nie uczyła się dla innych, nie musiała studiować - tu była dla siebie. W końcu była w niebie - liczby i ona. Były problemy, szczególnie podczas przedmiotów teoretycznych, albo informatycznych (do tej pory boi się wchodzić w tematy bardziej zaawansowane niż Word)... W tym czasie zdążyła wyjść za mąż (niestety ten krok spowodował, że straciła całkowicie kontakt ze swoją siostrą) - ale szczęście nie trwało długo... To jednak nie było to, nie pasowali do siebie... W tym samym roku, w odstępie może miesiąca, miała sprawę rozwodową i obronę pracy magisterskiej - wszystko zakończyło się pomyślnie, ale ten czas był dla niej bardzo trudny. Tu przekonała się o znaczeniu tej góry prowadzącej do szkoły podstawowej - raz pod górkę, a raz z górki - wtedy było pod górkę. Prosiła o pomoc - wtedy jej nie dostała...
A jednak coś z biol - chemu mi zostało... |
Dorosłość
Dopiero teraz zaczęło się prawdziwe, dorosłe życie. Pewnego dnia wykonała test... Drżącymi rękami chwyciła wynik - pozytywny! Nie dowierzała! Musiała iść na zwolnienie... Wiedziała, że już nie będzie miała gdzie wracać, ale w jednej chwili zmieniły im się priorytety. Zapisała się na pewne forum, żeby nie być taką samotną... Jedna z dziewczyn napisała, że uczy się szydełkować. Pomyślała "Czemu nie?" - poprosiła ja o wskazówki... Zakup pierwszego kompletu szydełek i pierwszych włóczek - teraz wie, że nie były najlepsze... Powstała pierwsza czapka... Pomyślała, że zanim zrobi coś Aniołkowi, musi spróbować wydziergać coś dla siebie, żeby Maleństwo miało wszystko idealnie...
(...)moją historię...
Teraz
Jestem szczęśliwą, utalentowaną mamą. Szydełkowania uczyłam się sama z książek i filmików... Początkowo ćwiczyłam na czapkach, później zapragnęłam nauczyć się czytania schematów i stworzenia pierwszych maskotek... Potem pragnęłam stworzyć coś sama... Teraz jestem na etapie spisywania własnego, autorskiego schematu...
Niedługo się okaże, czy mi się uda :D |
I powiem Wam jedno - dbajcie o swoje pasje, pielęgnujcie je i rozwijajcie! U mnie zaczęła się dawno temu, ale wtedy o tym nie wiedziałam - w zasadzie, to całkiem niedawno cofnęłam się do samiutkiego początku. Sama przygoda z szydełkiem trwa już ponad 5 lat... Może i u Was obecne zamiłowania mają bardzo długie korzenie? ;)
I chciałam jeszcze powiedzieć, że wszystko co się wydarzyło w moim życiu kiedyś miało wpływ na to, kim jestem teraz... Nie mam żalu, było, minęło... Przemyślałam wszystko, wyciągnęłam wnioski i co mogę powiedzieć? Popełniam błędy (jak każdy), ale jestem dumna, że tu i teraz jestem właśnie taka :)
80 komentarzy
A jaka ja jestem dumna z Ciebie-jesteś prawdziwa inspiracja! KW
OdpowiedzUsuńKochana jesteś - cieszę się, że we mnie wierzysz :*
UsuńBardzo ciekawy post, niby krótki, a pełny treści. Cieszę się, że mogłam Cię lepiej poznać :) Też robiłam takie bransoletki (i to prawie w tym samym czasie ;)), niestety nie zachowała się ani jedna. Właśnie zastanawiam się co było pierwsze, szydełko czy bransoletki...
OdpowiedzUsuńU mnie zdecydowanie bransoletki ;) One wtedy były chyba bardzo modne ;) Ja jestem z tych, co chomikowały różne takie rzeczy, ale widzisz, swoją pierwszą czapkę wyrzuciłam i nawet szukałam jej zdjęcia, ale też nie zrobiłam :(
Usuńhmmmm, w gimanzjum kochana to mie uczyłaś pleść <3
OdpowiedzUsuńTeż ;) Ale to już nie było na taką skalę, co w podstawówce ;) Ty mnie uczyłaś plecionek na włosach, zresztą - czego my nie robiłyśmy ;) A marchewek od Babci nigdy nie zapomnę :D
UsuńO tak, marcheweczki od babci wymiatały, pamiętam jedną wycieczkę szkolną, co miałam jeden pełen plecak jedzenia, onajmniej na tydzień, a jechaliśmy na 3 dni, a tam Pociach miała dżdżownicę w sałacie, Natalia spleśniały jogurt i chyba dzięki plecakowi od babci przetrwaliśmy <3
UsuńTo były czasy... :D
UsuńPamietam jak bez opamiętania robiłam takie bransoletki. Też miałam dziury w spodniach... kiedyś babcia uczyła mnie robić na drutach. Uwielbiałam haft krzyżykowy. Ostatnio w Gwatemali znalazłam te bransoletki z dzieciństwa. Tam sprzedają je dzieciaki na ulicach. Pewnie też mają od tego dziury w spodniach...
OdpowiedzUsuńBransoletki to był hit - ja myślę, że w Gwatemali mają swoje sposoby na przytrzymywanie ;) Mnie Mama uczyła trochę robić na drutach, ale z tamtych lekcji nic już nie pamiętam :(
UsuńWiesz co najbardziej mi się to podoba? Twoja akceptacja siebie! Napisałaś, że jesteś szczęśliwa i uzdolniona �� trzeba znać swoją wartość, by to powiedzieć ! Wiele kobiet może Ci tego zazdrościć
OdpowiedzUsuńTo fakt, ale długo się tego uczyłam... Teraz jednak potrafię zobaczyć w tłumie siebie i to, że jestem wyjątkowa - dzięki temu jestem szczęśliwa ja, a co za tym idzie i moja rodzina :) Dziękuję!!!
UsuńFajny, ciekawy wpis i super fotki 👍
OdpowiedzUsuńPs
Też robiłam kiedyś takie bransoletki 😁
Dziękuję :) Bransoletki, jak się okazuje, chyba większość wtedy zaplatała ;)
UsuńŚwietna historia! Ja nigdy nie miałam zbyt wielkiej cierpliwości do takich robótek, artystycznie wyżywam się na twarzy :D
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Wiesz co? Chciałabym mieć chociaż minimalne pojęcie o makijażu, takie podstawy podstaw, żeby umieć się czasem upiększyć ;)
UsuńBardzo ładna historia i fajnie opowiedziałaś o swojej życiowej drodze. Powodzenia!
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo! Chciałabym dalej iść tą drogą, więc będę potrzebować mnóstwo szczęścia ;)
UsuńBardzo przyjemny wpis.
OdpowiedzUsuńPrzypomniałaś mi czasy, kiedy był szał na plecenie tych bransoletek ;-)
Dziękuję :) Warto czasem cofnąć się w przeszłość i przypomnieć sobie, co dla nas było ważne kiedyś ;)
UsuńI taka postawa jest najważniejsza! <3
OdpowiedzUsuńDziękuję! <3
UsuńBardzo miło mi Ciebie bliżej poznać :-) Mam nadzieję, że Ci się uda!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że mogłaś bardziej mnie poznać - długo się zastanawiałam, czy w ogóle opublikować taki wpis ;) Dziękuję! Mam nadzieję, że Twoje życzenia się spełnią!!!
UsuńSuper opisałaś swoją hisotorię, ja aktualnie jestem na etapie liceum i powiem Ci, że chyba ten okres będę wspominac jak na razie najgorzej. mam tylekłótlich osób, jakaś chora rywalizacja, zazdrośc, no czytsa masakra.
OdpowiedzUsuńKiedy ja chodziłam do liceum to też było trochę inaczej, ludzie też byli inni - myślę, że każdy ma taki fajny etap szkolny do zapamiętania i ten mniej fajny też... Najgorsza jest właśnie ta rywalizacja, bo gdyby wszyscy byli "razem" to też byłoby zupełnie inaczej...
UsuńUwielbiam takie historie, ja niestety nadal szukam swojej pasji! Kiedy robiłam na drutach, może fajnie by było do tego wrócić i zrobić sobie jakiś wypasiony szalik :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Na pewno kiedyś ją znajdziesz, a wtedy zobaczysz, że była na wyciągnięcie ręki ;) A szalik na drutach, na zimę - świetny pomysł!
UsuńCzasem tak bywa, że jakieś hobby, czy pasja nie od razu będzie tym najważniejszym. W życiu do wszystkiego trzeba dojrzeć, a próbowanie nowych rzeczy to najbardziej naturalna i fajna sprawa.
OdpowiedzUsuńTo prawda! Do wielu rzeczy w życiu trzeba dojrzeć, czasem potrzeba czasu, aby coś zaakceptować - ale gdyby wszystko było podane "na tacy", to byłoby nudno ;)
UsuńŚwietny post. I wiesz co drzemie w Tobie nie tylko matematyczna dusza ale też humanistyczna co ma swoje odzwierciedlenie w Twoich tekstach.
OdpowiedzUsuńDziękuję Edytko <3 Kochana jesteś, ale z tą humanistyczną... Ja staram się czytać dużo książek ;) A uwierz mi, że każdy nowy wpis, to dłuuga droga, aby powstał - ale się staram! :) Ćwiczę nieustannie i ciągle się uczę czegoś nowego :)
Usuńhej, świetny wpis, fajnie Cie bliżej poznać
OdpowiedzUsuńCześć! Bardzo dziękuję i w sumie cieszę się, że to napisałam :)
UsuńTeż miałam etap tych bransoletek w podstawówce (bo za moich czasów nie było jeszcze gimnazjum), nawet niedawno jedną uplotłam. Fajnie się je robi :)
OdpowiedzUsuńJa też niedawno plotłam jeszcze i na pewno nie raz do nich wrócę - niech tylko vayu bag powstanie :P
Usuńbrawo za odwagę - bardzo szczery post :) miło się go czytało :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńGratuluję odwagi, żeby opowiedzieć o swoim życiu. Życzę Tobie, żebyś od teraz miała tylko z górki :) PS. Twoje dzieła są świetne! :D
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję! Cieszę się :)
UsuńSuper, ze odkryłaś w sobie taką pasję. Ja zaczęłam szyć dla swoich dzieci, chociaż zawsze wmawiano mi, że nie potrafię tego robić
OdpowiedzUsuńWarto robić to, co się lubi i czasem trzeba spojrzeć egoistycznie - co inni mogą wiedzieć? Dobrze, że nie zrezygnowałaś z szycia!
UsuńBo chodzi o to by pasja była inspiracją naszego życia, a nie jego marginesem. Gratulacje, bo Tobie się to udało. ;)
OdpowiedzUsuńBrawo, świetne podsumowanie! Tak właśnie powinno być!
UsuńBo prawdziwe pasję pielęgnuje się od wczesnych lat by wyrosły potem i dały piękne owoce :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą, czasem nawet nie wiemy, że dana czynność będzie kiedyś częścią naszego życia i dbamy o nią podświadomie, żeby dopiero po czasie się o tym przekonać :)
UsuńBardzo fajny wpis, lubię czytać historie innych (pewnie wzięło się to z tego, że ogólnie uwielbiam różne historie patrząc na to jak bardzo uwielbiam czytać np. książki). Ja osobiście w podstawówce, gimnazjum moim hobby o ile w ogóle można to tak nazwać było właśnie blogowanie. Może w podstawówce było to coś w stylu bardziej jakiś gier, wtedy były również znane takie 'laleczki' i dodatkowo pisałam opowiadanie, wow! Chyba nigdy tak nie wytrwałam i nie napisałam tak dużo postów jak w tamtym okresie czasu. Miałam niesamowitą wyobraźnię i chciałabym aby to do mnie wróciło. :) Dlatego też po tych paru latach odpoczynku od bloga postanowiłam znów powrócić. :D
OdpowiedzUsuńWiesz co? Ja myślę, że pewnych rzeczy się nie zapomina tylko trzeba sobie je przypomnieć ;) Jak kiedyś już pisałaś, czytasz książki, to zaryzykuję stwierdzenie, że warsztat pisarski masz w małym paluszku ;) A jeżeli chodzi o kreatywność, to inspiracje są wszędzie :) Sama widzisz, że jednak czegoś Ci brakowało i cieszę się, że wrócisz do blogowania! To na pewno będą inne wpisy niż kiedyś - ale jeżeli to jest to, co lubisz, to nie ma na co czekać! Powodzenia!!!
UsuńWspaniale, kiedy w naszym życiu towarzyszą nam pasję, potrafimy wygospodarować dla nich czas, cieszyć się nimi, wówczas mamy poczucie spełnienia. :)
OdpowiedzUsuńW punkt! Ale myślę, że jak coś się naprawdę lubi, to zawsze można znaleźć na to czas, niech to będzie nawet 5 minut ;)
UsuńTeż miałam takie na koloniach!
OdpowiedzUsuńTo były czasy... ;)
UsuńIwonko czy to nie jest czasem tak, że te ścisłe umysły własnie odnajduja sie w rekodziele lub muzyce. Dziergasz sliczne rzeczy a matematyka pewnie pomaga w liczeniu słupków i półsłupków. Nic sie nie dzieje bez przyczyny:-)
OdpowiedzUsuńA wiesz, że nawet w ten sposób nie pomyślałam, ale masz sporo racji? A matematyka bardzo dużo mi pomaga - ciekawe czy bez miłości do niej też bym szydełkowała...
UsuńPiękna historia! Moja pasja, czyli pisanie zaczęła się w dzieciństwie, a powróciłam do niej około 2 lata temu :)
OdpowiedzUsuńTwój powrót też na pewno jest piękną historią - brakowało Ci pisania przez ten czas?
UsuńWspaniała historia. Jesteś kobietą o wielu talentach, kto wie jaki jeszcze odkryjesz. Pozdrawiam Cię serdecznie:).
OdpowiedzUsuńDziękuję!!! Jeszcze trochę do odkrycia przede mną, najważniejsze trzy punkty, to robienie na drutach, frywolitka i szycie - później będę ćwiczyć :D
Usuńmasz takie talenty, o których zawsze marzyłam :) w podstawówce wiele razy próbowałam pleść bransoletki, ale zawsze jakieś krzywe i poskręcane mi wychodziły...a teraz z mozołem próbuję nauczyć się szydełkowania bo gdzieś w sieci znalazłam zdjęcia pięknych maskotek. Gratuluję talentu i szczęścia, a ja popracuję jeszcze nad moimi krzywymi kulfonami co miały być kotkami :)
OdpowiedzUsuńZe wszystkiego można zrobić swój atut - wiesz ile ja próbowałam, żeby mi się bransoletki skręcały? Żadna nie chciała :P Ćwiczenie czyni mistrza, pamiętaj, dlatego się nie zniechęcaj - ja trzymam kciuki za Ciebie i wierzę, że kiedyś pokażesz kotki wśród swoich przepisów ;)
UsuńPiękna historia. Zawsze powtarzam, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Tak, jak efekt motyla wszystko ma swoje konsekwencje. Tez uwazam, że rozwijanie I poświęcenie czasu swoim pasjom w końcu zaprocentuje.
OdpowiedzUsuńDziękuję :) To prawda, kiedyś gdzieś przeczytałam, żeby zamiast zamartwiać się tym, co się dzieje - po prostu to przyjąć, bo widocznie tak ma być - ja też w to wierzę :) A każdy talent wymaga pielęgnacji :)
UsuńŚwietny post, naprawdę fajnie się go czytało
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo i dziękuję :)
UsuńDobrze się czyta takie prawdziwe historie :)
OdpowiedzUsuńTo bardzo miłe, dziękuję :)
UsuńFascynująca historia, najważniejsze to znaleźć w życiu pasję i ją pielęgnować :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! Odkąd mam pasję, czuję się w pełni szczęśliwa :)
UsuńW życiu bym nie powiedziała, że tylko 5 lat szydełkujesz! Bo robisz to perfekcyjnie! A poza tym - o co chodzi w tej pracy magisterskiej? Bo dumam, dumam i nic nie przychodzi mi do głowy!
OdpowiedzUsuńDziękuję!!! A praca mgr jest z jednej dziedziny matematyki, mojej ulubionej zresztą, a drzewa (w tym przypadku) to pewne jej elementy, które mają określone właściwości ;)
UsuńPiękny wpis ... po trudnych początkach masz już z górki.😀 Jesteś wspaniałą utalentowaną osobą i na to kim jesteś dziś miała wpływ również Twoja przeszłość na którą nie zawsze wpływ miałaś Ty. Bransoletki przyjaźni wiązałam w Technikum pod ławką, a idąc na studia wybierałam kierunek na którym miało nie być matematyki, ale dałam radę wiec grunt to nie poddawać się ....wierzyć i rozwijać swe pasje 😘
OdpowiedzUsuńDziękuję... To prawda, może nie zawsze mamy wpływ, na to co się dzieje, ale właśnie te chwile mogą mieć wpływ na to, kim będziemy... Matematyka jest na większości kierunków, tak jak pewnie filozofia (która mnie z kolei nie ominęła) i tak jak piszesz - nie wolno się poddawać! Tym bardziej wtedy, kiedy chodzi o pasje i marzenia :)
UsuńBardzo poruszający wpis ze szczęśliwy zakończeniem. Jesteś naprawdę silną kobietą i bardzo utalentowaną. Najważniejsze jest to, że na końcu tunelu znalazłaś swoje światełko:) Nie porzucaj nigdy szydełka, bo uwielbiam patrzeć na Twoje prace;)
OdpowiedzUsuńAle cudowne słowa <3 Obiecuję, że nigdy, świadomie nie porzucę szydełkowania ;) Dziękuję bardzo!
UsuńPamiętam te bransoletki! To były czasy. :-)
OdpowiedzUsuńNasze dzieci kiedyś powiedzą, że wiocha (teraz pewnie inaczej już się mówi, o wiem! pase) ;) A później docenią hehe
UsuńPiękna, wzruszająca historia cudownie opisana. Mnie tez w trudnych momentach i na życiowych zakrętach pomaga dzierganie. Nieco dłużej szydełkuję bo już pół wieku mija a zaczynałam od modnych wtedy szydełkowych kapeluszy. Branzoletki w mojej młodości tez były na topie . Wszystko w modzie wraca i nawraca a pasje zostają z nami na zawsze. Serdecznie pozdrawiam 🌞
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Ja też uważam, że moda wraca i co jakiś czas pojawiają się te same trendy co kolka lat temu :) Ale Twoja przygoda z szydełkiem jak długo już trwa - jestem pod wrażeniem :) Jesteś przykładem na to, że jak już się zacznie, to nie ma odwrotu :)
UsuńLubie takie historie- mam kilka hobby ,które odgrzebałam po latach. Są dziś jak skarb.
OdpowiedzUsuńMoje szydełkowanie jest też moim skarbem i moją dumą :) Najtrudniejsze to było znaleźć to swoje hobby ;)
UsuńCieszę się, że tu jesteś! Mam nadzieję, że Ci się podoba ;) Daj znać w komentarzu :) Anonimie, proszę o imię!