Pierwszy sposób "bez splatania"
jest taki, aby palcem wskazującym i kciukiem przytrzymać dwa końce nitek (jedną jest używana włóczka, drugą włóczka, którą chcemy dołączyć). Następnie dwa razy obwiązujemy palce tą drugą włóczką. Później przeciągamy ją między palcami, końce włóczki zaginamy tak, aby znalazły się nad przeciągniętą włóczką, przytrzymujemy palcami i ciągniemy dołączaną włóczkę. Tytuł nie jest do końca adekwatny do metody, bo każde przekładanie włóczek jest pewnego rodzaju splataniem. Nie mniej jednak na pewno nie wiążemy dwóch końców metodą tradycyjną :)Skomplikowane? Sama chyba bym nie wiedziała o co chodzi, dlatego już pędzę z pomocą. Zapraszam na film jak łączyć końce włóczki bez splatania. Teraz lepiej. Co o nim sądzę?Że jest zdecydowanie trudniejszy, niż to wygląda na filmie. Próbowałam go wielokrotnie i za każdym razem musiałam spróbować kilka razy zanim mi się udało. Nie wiem, czym to jest spowodowane? Wiem jednak, że bardzo mi się ten sposób podoba, dlatego nie zniechęcam się i cały czas go próbuję. Każde niepowodzenie jest dla mnie motywacją do działania, a nie jest łatwo mnie zniechęcić (no może poza gotowaniem). Natomiast faktycznie, jak się uda, to supełek jest niewielki i łatwo możemy sobie z nim poradzić podczas dziergania.
Drugi sposób to "ukryty węzeł"
Polega on na zawiązaniu dwóch supełków. Kładziemy dwie nitki równolegle do siebie. Pierwszą obwiązujemy wokół drugiej tak, jakbyśmy robili połowę supełka. Później tak samo drugą wokół pierwszej. Ciągniemy za dwie włóczki (nie za końce), supełki się razem łączą i tworzą "nierozerwalny" węzeł. Końcówki obcinamy najbliżej supła, dzięki czemu ich w robótce nie ma.Ten sposób uwielbiam i szybko się go nauczyłam. Jest prosty i (co najważniejsze) skuteczny. Zerknijcie, jak ukryty węzeł wygląda w praktyce.Według mnie ten sposób jest zdecydowanie prostszy, choć wymaga dłuższych końców włóczek. Supełek, który tu powstaje jest nieco większy niż w pierwszym sposobie, ale też można go ładnie wpleść w robótkę.
Oba sposoby
pokazane są na przykładzie włóczek dwóch różnych kolorów, aby łatwiej nam było rozróżnić, którą nitką co robimy. Ja natomiast używam tych sposobów do dołączania włóczki w tym samym kolorze, kiedy jedna mi się kończy. Zaletą obu sposobów jest to, że nie musimy wplatać zwisających końcówek w robótkę - jest to przydatne szczególnie osobom początkującym. Nie musimy się wtedy martwić o wplatanie końcówek w robótkę, co nie zawsze na początku wychodzi.
Zarówno pierwszej jak i drugiej metody trzeba się nauczyć, ale myślę, że warto. Nawet, jeżeli nie będziemy ich używać, to nigdy nie wiadomo, kiedy mogą się nam przydać :)
Która metoda bardziej Wam się podoba? Korzystacie z takich rozwiązań, czy macie jeszcze inne sposoby na łączenie nitek?
8 komentarzy
O ciekawe sposoby choć jak dla mnie za duże utrudnienie , wolę łączyć nitki przerabiając oczko i później schować wystające nitki ;P ale jak ktoś nie lubi chować nitek to faktycznie sposoby fajne :)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia
Ja nie lubię chować nitek, więc próbuję, czego się da, chociaż ostatnio tworzę dużo maskotek i wtedy robię dokładnie tak jak Ty :) Wrabiam nitkę, supełek, długie końce, mocne wypchanie i wydaje mi się to trwałą i bezpieczną metodą :) Ale też próbuję powyższych metod - szczególnie tej pierwszej i też nie jest źle :D
UsuńDruga metoda budzi moje obawy - mam wrażenie, że węzełek, któremu zaraz za nim obcięto nić jednak się rozplącze. Tak jak piszesz, chowanie nitek w robótce nie jest moją ulubioną czynnością ;) Ale chowając nitki samodzielnie wiem, że są schowane dobrze, pod różnymi kątami, w te i nazad. Mam większe zaufanie do tak schowanej nici, niż do prezentowanego sposobu nr 2. Ale z kolei sposób nr 1 wygląda super ciekawie i sama mam ochotę spróbować swoich sił :) No i u mnie problemem jest raczej chowanie nitek w wielokolorowej robótce - każda zmiana koloru to dwa ogonki do schowania, jak przejść jest dużo to i pracy robi się mnóstwo. Jednak żadne wiązanie nitek nie przyda się w takiej sytuacji, bo zmieniając kolor chcę go mieć w konkretnym miejscu, na konkretnym oczku. Podczas zmiany identycznych motków ok, ale nie przy zmienianiu kolorów.
OdpowiedzUsuńJa teraz dużo maskotek robię - jakoś tak się ułożyła praca ;) i próbowałam pierwszą metodą związać włóczki przy zmianie kolorów i robiłam to tak, że dojechałam jednym kolorem, do miejsca zmiany, obcięłam włóczkę, sprułam kilka oczek, związałam i jechałam dalej - zmiana koloru wypadła wtedy dokładnie w miejscu w którym chciałam. Ale zgadzam się z Tobą, że żaden sposób nie będzie tak dobry, jak wrobienie samemu nitki. Czasem trzeba zrobić coś, czego nie lubimy (tak jak ja w przypadku gotowania :D) ale długa nitka wplątana odpowiednio nie powinna nam zepsuć robótki, węzełek to jednak węzełek - drobne rozluźnienie i po węzełku ;) Mimo wszystko ja nadal testuję od czasu do czasu te metody, chociażby dla urozmaicenia sobie pracy :D
UsuńTak jak Neiti największe zaufanie mam do standardowego supełka i schowanych końcówek. Metoda uciążliwa, ale sprawdzona. Co nie oznacza, że zawsze już tak będę robić. Musze wypróbować powyższe metody :).
OdpowiedzUsuńZgadzam się :) Ja zawsze, kiedy wykonuje robótkę dla kogoś, to korzystam ze starych, sprawdzonych metod, które wiem, że są niezawodne ;) natomiast kiedy robię coś dla siebie, to aby mi się nie nudziło, testuję różne metody, żeby sprawdzić, co się nadaje, a co nie ;) Jeszcze nic mi się nie zepsuło, kiedy korzystałam z pierwszej metody (ją częściej próbuję), ale jednak co znane, to znane :)
UsuńJestem ciekawa innych sposobów niż stosowałam do tej pory;)
OdpowiedzUsuńNa pewno urozmaicają pracę :) nie twierdzę, że zawsze się przydają, ale warto je znać, bo nigdy nie wiadomo, kiedy mogą się przydać ;)
UsuńCieszę się, że tu jesteś! Mam nadzieję, że Ci się podoba ;) Daj znać w komentarzu :) Anonimie, proszę o imię!