23 sierpnia 2020

Chusta Prima Aprilis

01.04.2020 rozpoczęło się wspólne dzierganie chusty Prima Aprilis. Zapisałam się. Myślałam, że razem z innymi dam radę ją wykonać.

Jeszcze tylko jedna praca pozostała mi do skończenia i się za nią biorę...

Obiecywałam sobie w duchu. Potem przyszła kolejna praca i kolejna. Tym sposobem zaczęłam dziergać moją chustę dopiero w lipcu. Miałam wrażenie, że los rzucił mi kłody pod nogi.
Włóczka: Kamarolka od Kamart nr 17
Szydełko: Clover Amour rozm. 3.5
Nietypowy wzór na wykonanie chusty w dwóch kształtach (trapezu i trójkąta) zaprojektowany przez Skład Rękodzieła- Pracownia Dagmary i zakupić go można na Ficori

Chusta Prima Aprilis

Uwielbiam morze. Ciepły piasek pod stopami, delikatny wiaterek i szum fal - zawsze mnie to uspokajało. Ale nie zawsze jest tak pięknie jak w marzeniach. Zdarza się, że słońce pali, wiatru zero, brudna plaża i tłum ludzi wokół. 
Różnie bywa, prawda?
W roku 2018 w tym samym miejscu dziergałam i fotografowałam jedną z moich chust - czyżby taki mały powrót do przeszłości?
Kolory motka, który wybrałam kojarzą mi się z tymi dzikimi, opuszczonymi, pięknymi plażami. Zresztą nie tylko mi! Jak się okazało, to wszystkie "nadmorskie" dziewiarki, które posiadają ten motek myślą tak samo. Nie mogę tutaj pominąć Underwater, która oprócz szydełka genialnie opowiada o morskim świecie. Wzór na chustę natomiast jest bardzo bogaty w różnego rodzaju sploty i fragmenty, co z kolei przypomina mi o tym, że nigdy nie wiadomo, na co trafimy. 
Ta nieprzewidywalność też ma swoje uroki.
Na tym zdjęciu możecie zobaczyć kolorki włóczki oraz zmieniające się fragmenty wzoru. 
Dodam, że miał to być kształt rybki - nie wiem, co wtedy miałam w głowie?
Kiedy zabrałam się za dzierganie pojawił się pierwszy problem. Nie miałam zielonego pojęcia, ile metrów włóczki zawiera mój motek. Robiłam więc wszystko "na oko". Wymyśliłam sobie pewną sekwencję według której miałam robić kolejne powtórzenia danych fragmentów. 

Pamiętam do dziś, kiedy byłam na urlopie, przerobiłam więcej niż połowę motka i nagle zdałam sobie sprawę, że nie wystarczy mi włóczki, aby skończyć chustę.
Co zrobiłam?
Zaczęłam pruć! Koleżanka się za głowę złapała, a ja niemalże ze łzami w oczach ciągnęłam za koniec włóczki - prułam i zwijałam, aż doszłam prawie do zera. Zostawiłam ją! Myślałam, że straciłam do niej serce...

To moja jedna z mniejszych chust, ma zaledwie 124 cm rozpiętości i 51 cm wysokości.
Po dwóch tygodniach wróciłam, przemyślałam sekwencję raz jeszcze, trochę pozmieniałam plany i zaczęłam od nowa. Szło bez problemów, aż do momentu, kiedy zorientowałam się, że wykonanie jej w kształcie trapezu nie wyszłoby zbyt efektownie. Zaczęłam kombinować, aby zachować ciągłość nitki (ze względu na kolory i ich przejścia).
Nie mogę przecież mieć jasnej części przy jednym ramieniu trapezu i ciemnej przy drugim!
Coś mi się udawało, ale nadal nie byłam pewna efektu. Za to byłam coraz bliżej końca. 
Wiecie, że bardzo lubię zakończyć chustę obramowaniem?
Jedni lubią chwosty, inni niczym jej nie ozdabiają - ja robię ramki. I tym sposobem cały brzeg został ozdobiony bordidurą. Bałam się, że będzie to miało wpływ na jej użytkowanie. Na szczęście tym razem się pomyliłam!
Nie mogę się doczekać, jak przyjdą jesienne chłody a ja będę nosić na szyi mój kawałek morza. 
Tak będzie wyglądać chusta na mej szyi.



6 komentarzy

  1. Cudeńko :) miałam przyjemność z podobną robić sesje :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękna chusta, w pięknych kolorach ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudna chusta, bardzo ciekawy wzór :) Też wolę plaże w wersji bardziej dzikiej, chociaż do morza mam daleko. prawie całą Polskę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wychowywałam się nad samym morzem :) dzikie plaże są wspaniałe <3

      Usuń

Cieszę się, że tu jesteś! Mam nadzieję, że Ci się podoba ;) Daj znać w komentarzu :) Anonimie, proszę o imię!