"Na zielonej łące, raz, dwa trzy. Pasły się zające, raz, dwa, trzy..." W tym przypadku nie na łące, tylko na działce, nie pasła się tylko rozrabiała i nie zające, tylko króliczyca o wymiarach ok. 20 cm długości i ok. 13 cm rozpiętości ramion ;) Wzór oryginalny trochę zmodyfikowałam na swoje potrzeby, ale myślę, że nie jest gorsza od oryginału :) No i jestem z siebie dumna, bo i z Amigurumi dochodzę powoli do takiej wprawy, że zaczynam modyfikować wzory, nie mówiąc o robieniu maskotek z głowy, ale taki przykład niedługo się pojawi :) Wracając do króliczycy: Na drzewo się wdrapała:
Zapracowana jestem ostatnio kolejnym projektem, który zajmuje cały mój wolny czas, ale o tym niebawem. Teraz, w przerwie mojego tworzenia chciałam Wam opowiedzieć o tym, co mi się niedawno przytrafiło. Otóż kiedy koleżanki pokazywały i dzieliły się włóczkowymi prezentami po babciach, ciociach, ja sobie w środku myślałam, czemu ja nie mam takich osób w rodzinie, które kiedyś dziergały i mogłyby nie dość, że podzielić się ze mną wiedzą, to jeszcze swoimi robótkami i skarbami. Aż tu pewnego dnia dzwoni do mnie mama, że ma dla mnie od swojej znajomej "mały" prezencik, w skład którego weszło mnóstwo włóczek oraz kordonków:
Weekend był dla mnie tragiczny, przeziębienie, dosłownie, rozłożyło mnie na łopatki. Na szczęście już jest lepiej i pocieszam się myślą, że jak teraz mnie dopadło, to kolejne pewnie dopiero na wiosnę ;) ale nie o tym... Pamiętacie mój wpis o wielkiej niewiadomej ? Oto rozwiązanie zagadki. Robiłam pudełko na waciki, które początkowo było owinięte tylko sznurkiem - zabijcie mnie, ale nie wiem, co to za sznurek, nie mam etykiety, nie pamiętam... Długo myślałam nad ozdobieniem go, a ponieważ nie byłabym sobą gdybym nie wyszydełkowała czegoś, to postanowiłam, do jesiennych kolorów dodać wiosenny motyw, czyli motylki: Szydełko: Aluminiowe 4.00 Włóczka: Rozetti Montana Wzór na motylka: https://www.youtube.com/watch?v=jm_F_TbybRI Samo pudełko owinęłam dodatkowo łańcuszkiem zrobionym na szydełku i przyczepiłam motylki klejem na gorąco. Sama tubka, jest to nic innego, jak umyte w środku opakowanie po bardzo słynnych chipsach - Pringlesach. Dziurę wycięłam nożykiem roboczym. A
Już niebawem będzie kolejny post do zakładki DIY, to znaczy, że nie poniekąd będzie on związany z szydełkowaniem, ale każdy w zasadzie będzie mógł wykonać sobie takie "cacko" :) pewnie się zastanawiacie co to będzie? Odpowiedź poznacie już niebawem :) A tymczasem zapraszam Was serdecznie, do pozostawienia po sobie śladu w mojej Księdze Gości :) Bez Was ten blog nie ma racji bytu... Dlatego dziękuję, za to, że jesteście!
"Już wyje syrena, każdy sygnał ten zna. Już ekipa się zbiera, no bo goni ich czas." (KA-EM "Straż ogniowa") Każdy, nawet najmniejszy "strażak" wie, że bardzo szybko strażacy muszą zebrać się. Gdy dzwoni syrena, w kilka sekund są gotowi, aby stawić czoła kolejnemu pożarowi. Wskakują do wozu i szybko bazę opuszczają, oczywiście cały strażacki ekwipunek ze sobą mają. Na sygnale najszybszą trasą pędzą, tu zakręt w lewo, tu w prawo, tu droga na wprost, strażakom nie straszny nawet żaden most. Strażacy często drabinę użyć muszą, na akcję ratunkową śmiałkowie wyruszą. Po wyprowadzeniu ofiar z budynku płonącego, mogą wreszcie użyć sprzętu gaśniczego. Po udanej akcji na zasłużony odpoczynek się wszyscy udają i na kolejny alarm cierpliwie czekają. Wóz strażacki, o wymiarach około 22x18x13 cm powstał w mojej głowie. Nie posiadam do niego schematu. Włóczek oraz szydełek użyłam mnóstwo. W zasadzie każda użyta włóczka, to inny rozmiar szydełka. Już ki